Nie pamiętam już z czego zrezygnowałam, co oznacza, że nie było to warte kupna. Cieszę się natomiast z posiadania Harry’ego Pottera i Kamienia Filozoficznego zilustrowanego przez Jima Kaya. Powieść po kilku latach od ostatniego wysłuchania wciąż robi wrażenie, magia stworzona przez J.K. Rowling wciąż mnie uwodzi.
ROZDZIAŁ PIERWSZY Chłopiec, który przeżył Państwo Dursleyowie spod numeru czwartego przy Privet Drive mogli z dumą twierdzić, że są całkowicie normalni, chwała Bogu. Byli ostatnimi ludźmi, których można by posądzić o udział w czymś dziwnym lub tajemniczym, bo po prostu nie wierzyli w takie bzdury. Pan Dursley był dyrektorem firmy Grunnings produkującej świdry. Był to rosły, otyły mężczyzna pozbawiony szyi, za to wyposażony w wielkie wąsy. Natomiast pani Dursley była drobną blondynką i miała szyję dwukrotnie dłuższą od normalnej, co bardzo jej pomagało w życiu, ponieważ większość dnia spędzała na podglądaniu sąsiadów. Syn Dursleyów miał na imię Dudley, a rodzice uważali go za najwspanialszego chłopca na świecie. Dursleyowie mieli wszystko, czego dusza zapragnie, ale mieli też swoją tajemnicę i nic nie budziło w nich większego przerażenia, jak myśl, że może zostać odkryta. Uważali, że znaleźliby się w sytuacji nie do zniesienia, gdyby ktoś dowiedział się o istnieniu Potterów. Pani Potter była siostrą pani Dursley, ale nie widziały się od wielu lat. Prawdę mówiąc, pani Dursley udawała, że w ogóle nie ma siostry, ponieważ pani Potter i jej żałosny mąż byli ludźmi całkowicie innego rodzaju. Dursleyowie wzdrygali się na samą myśl, co by powiedzieli sąsiedzi, gdyby Potterowie pojawili się na ich ulicy. Oczywiście wiedzieli, że Potterowie też mają synka, ale nigdy nie widzieli go na oczy i z całą pewnością nie chcieli go nigdy oglądać. Ten chłopiec był jeszcze jednym powodem, by Dursleyowie trzymali się jak najdalej od Potterów; nie życzyli sobie, by Dudley przebywał w towarzystwie takiego dziecka. Kiedy Dursleyowie obudzili się rano w pewien nudny, szary wtorek, od którego zaczyna się nasza opowieść, w zachmurzonym niebie nie było niczego, co by zapowiadało owe dziwne i tajemnicze rzeczy, które miały się wkrótce wydarzyć w całym kraju. Pan Dursley nucił coś pod nosem, zawiązując swój najnudniejszy krawat, a pani Dursley wyrwała się na chwilę z domu na plotki, gdy tylko udało się jej wepchnąć wrzeszczącego Dudleya do dziecinnego krzesła na wysokich nogach. Żadne z nich nie zauważyło wielkiej, brązowej sowy, która przeleciała za oknem. O wpół do dziewiątej pan Dursley chwycił neseser, musnął wargami policzek pani Dursley i spróbował pocałować na pożegnanie Dudleya, ale mu się to nie udało, bo Dudley miał akurat napad szału i opryskiwał ściany owsianką. - Nieznośny bachor – zarechotał pan Dursley, wychodząc z domu. Wsiadł do samochodu i wyjechał tyłem sprzed numeru czwartego na Privet Drive. Na rogu ulicy dostrzegł pierwszą oznakę pewnej nienormalności – kota studiującego jakąś mapę. Dopiero po chwili do pana Dursleya dotarło to, co zobaczył, więc obrócił gwałtownie głowę, by spojrzeć jeszcze raz. Na rogu Privet Drive rzeczywiście stał bury kot, ale nie studiował żadnej mapy. Co mógł sobie pomyśleć pan Dursley? To, co pomyślałby każdy rozsądny człowiek – że musiało to być jakieś złudzenie optyczne. Zamrugał parę razy i utkwił spojrzenie w kocie, a kot utkwił spojrzenie w nim. Pan Dursley skręcił na rogu ulicy i wjechał na szosę, obserwując kota w lusterku. Kot odczytywał teraz napis PRIVET DRIVE – nie, tylko wpatrywał się w tabliczkę z tym napisem, bo przecież koty nie potrafią czytać, a tym bardziej studiować map. Pan Dursley otrząsnął się lekko i wyrzucił kota z myśli. Kiedy zbliżał się do miasta, po głowie chodziło mu już tylko wielkie zamówienie na świdry, które miał dzisiaj otrzymać. Na skraju miasta został jednak zmuszony do zapomnienia o świdrach. Kiedy utkwił w normalnym porannym korku ulicznym, nie mógł nie zauważyć, że naokoło jest mnóstwo dziwacznie ubranych ludzi. Ludzi w pelerynach. Pan Dursley nie znosił ludzi ubierających się śmiesznie, na przykład młodych ludzi w tych wszystkich cudacznych strojach. Doszedł do wniosku, że to jakaś nowa, głupia moda. Zabębnił palcami w kierownicę i wówczas jego spojrzenie padło na stojącą w pobliżu grupkę tych dziwaków. Szeptali między sobą, wyraźnie podnieceni. Pan Dursley stwierdził z oburzeniem, że niektórzy wcale nie są młodzi; o, ten mężczyzna na pewno jest starszy od niego, a ma na sobie szmaragdowozieloną pelerynę! Trzeba mieć naprawdę czelność! Po chwili przyszło mu jednak na myśl, że to jakiś wygłup – ci ludzie po prostu przeprowadzają zbiórkę na jakiś równie bzdurny cel... tak, na pewno o to chodzi. Sznur samochodów ruszył i kilka minut później pan Dursley wjechał na parking firmy Grunnings, a w jego myślach z powrotem zagościły świdry. W swoim gabinecie na dziewiątym piętrze pan Dursley zawsze siedział plecami do okna. Tego dnia okazało się to okolicznością sprzyjającą, bo gdyby siedział przodem, trudno by mu było skupić się na świdrach. Nie widział sów przelatujących jawnie w biały dzień, choć widzieli je ludzie na ulicy; pokazywali je sobie palcami i gapili się na nie z otwartymi ustami. Większość z nich jeszcze nigdy nie widziała sowy, nawet w nocy. Natomiast pan Dursley przeżył normalne, całkowicie wolne od sów przedpołudnie. Na-wrzeszczał po kolei na pięciu pracowników. Odbył kilka ważnych rozmów telefonicznych, a potem znowu na kogoś nawrzeszczał. Był w wyśmienitym nastroju aż do pory lunchu, kiedy pomyślał, że dobrze by było wyprostować nogi, przejść się na drugą stronę ulicy i kupić sobie w piekarni bułkę z rodzynkami. Dawno już zapomniał o ludziach w pelerynach, kiedy nagle natknął się na nich tuż obok piekarni. Zmierzył ich gniewnym spojrzeniem. Nie bardzo wiedział dlaczego, ale budzili w nim niepokój. W tej grupce również szeptano o czymś z ożywieniem, ale nie zauważył, by ktoś miał w ręku puszkę do zbierania datków. Dopiero kiedy wyszedł ze sklepu, niosąc torbę z wielkim kawałem ciasta z orzechami, usłyszał strzępy rozmowy. - ...Potterowie, zgadza się, ja też o tym słyszałem... - ...tak, to ich syn, Harry... Pan Dursley zatrzymał się, jakby mu nogi wrosły w chodnik. Poczuł falę lęku. Spojrzał przez ramię na dziwnie ubranych osobników, jakby chciał ich o coś zagadnąć, ale się rozmyślił. Przeszedł pospiesznie przez ulicę, wjechał windą na dziewiąte piętro, warknął na swoją sekretarkę, żeby mu nikt nie przeszkadzał, złapał za słuchawkę telefonu i już prawie wykręcił numer do domu, kiedy znowu się rozmyślił. Odłożył słuchawkę i zaczął gorączkowo myśleć, szarpiąc wąsy. Nie, nie dajmy się zwariować... W końcu nie ma w tym nic niezwykłego! Mnóstwo ludzi może się nazywać Potter i mieć syna Harry’ego. A kiedy zaczął się nad tym zastanawiać, doszedł do wniosku, że nie jest nawet pewny, czy syn jego szwagierki ma na imię Harry. Nigdy go nie widział. Bardzo możliwe, że nazywa się Harvey. Albo Harold. Nie ma powodu, by niepokoić panią Dursley; każde wspomnienie o siostrze zawsze ją przygnębiało. Nie miał jej tego za złe – ostatecznie, gdyby on miał taką siostrę... Ale mimo wszystko, ci ludzie w pelerynach... Tego popołudnia było mu trochę trudniej skupić się na świdrach, a kiedy o piątej opuszczał firmę, był w takim stanie, że wpadł na kogoś tuż za drzwiami. - Przykro mi – mruknął, gdy drobny staruszek, na którego wpadł, zatoczył się i prawie upadł. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że staruszek ma na sobie fioletową pelerynę. I wcale nie sprawiał wrażenia rozgniewanego tym, że ktoś o mało co nie powalił go na ziemię. Przeciwnie, na jego twarzy zakwitł szeroki uśmiech i zaskrzeczał tak, że przechodnie zaczęli się oglądać: - Niech szanownemu panu nie będzie przykro, bo dzisiaj nic nie może zepsuć mi humoru! Ciesz się pan ze mną, bo już nie ma Sam-Wiesz-Kogo! Wszyscy powinni się cieszyć, nawet mugole tacy jak pan! Bo to szczęśliwy, ach, jak szczęśliwy dzień! Po czym uściskał pana Dursleya serdecznie i odszedł. Pana Dursleya całkowicie zamurowało. Został uściskany przez zupełnie nieznajomego człowieka! I nazwano go mugolem, cokolwiek miało to znaczyć. Był wstrząśnięty. Pobiegł do samochodu i ruszył w drogę do domu, mając nadzieję, że coś mu się przywidziało, a zdarzyło mu się to po raz pierwszy w życiu, bo nie pochwalał wybujałej wyobraźni. Kiedy wjechał na podjazd przed numerem czwartym, pierwszą rzeczą, jaką zobaczył – i wcale mu to nie poprawiło nastroju – był bury kot, którego spostrzegł dzisiaj rano. Teraz kot siedział na murku otaczającym ich ogród. Był pewny, że to ten sam kot, bo miał takie same ciemniejsze obwódki wokół oczu. - Siooo! – krzyknął pan Dursley. Kot nawet nie drgnął, tylko zmierzył go chłodnym spojrzeniem. Czy tak się zachowują normalne koty? Pan Dursley wzdrygnął się i wszedł do domu. Nadal nie zamierzał wspominać o tym wszystkim żonie. Pani Dursley spędziła normalny, całkiem miły dzień. Podczas obiadu opowiedziała mu o problemach, jakie ma sąsiadka ze swoją córką, i o tym, że Dudley nauczył się nowego słowa („nie chcę!”). Pan Dursley starał się zachowywać normalnie. Kiedy w końcu udało im się zapakować Dudleya do łóżeczka, wszedł do saloniku i zdążył na koniec dziennika wieczornego. - I ostatnia wiadomość. Obserwatorzy ptaków donoszą o bardzo dziwnym zachowaniu krajowych sów. Choć normalnie sowy polują w nocy i nie widzi się ich w ciągu dnia, z setek doniesień wynika, że dzisiaj sowy latały we wszystkich kierunkach od samego rana. Specjaliści nie są w stanie wyjaśnić, dlaczego sowy tak nagle zmieniły swoje zwyczaje. – Tu spiker pozwolił sobie na uśmiech. – To bardzo tajemnicza sprawa. A teraz posłuchajmy, co Jim McGuffin ma do powiedzenia o pogodzie. Jim, czy tej nocy zanosi się na jakiś deszcz sów? - No cóż, Ted – odpowiedział facet od pogody – nie bardzo się na tym znam, ale wiem, że nie tylko sowy zachowywały się dziś bardzo dziwnie. Dzwonili do mnie telewidzowie z Kentu, Yorkshire i Dundee, mówiąc, że zamiast obiecanego przez mnie deszczu mieli prawdziwą ulewę meteorytów! Może niektórzy wcześniej zaczęli obchodzić Noc Sztucznych Ogni? Ludzie, to dopiero w przyszłym tygodniu! Ale mogę wam obiecać, że w nocy będzie padało. Pan Dursley poczuł się bardzo niepewnie. Meteoryty nad całą Anglią? Sowy latające w biały dzień? Tajemniczy osobnicy w pelerynach? I to szeptanie... szeptanie o Potterach... Do saloniku weszła pani Dursley, niosąc dwie filiżanki herbaty. Nie, tak nie można. Powinien z nią porozmawiać. Odchrząknął nerwowo. - Eee... Petunio, kochanie... nie miałaś ostatnio wiadomości od swojej siostry? Jak się spodziewał, pani Dursley spojrzała na niego wzrokiem zdumionego bazyliszka. Zwykle udawali, że nie ma siostry. - Nie – odpowiedziała ostrym tonem. – Dlaczego pytasz? - Dziwne rzeczy były w dzienniku – wymamrotał pan Dursley. – Sowy... spadające gwiazdy... a w mieście widziałem mnóstwo cudacznie poubieranych ludzi... - No i co? – warknęła pani Dursley. - Cóż, tak sobie pomyślałem... może... może to ma coś wspólnego z... no wiesz... jej towarzystwem. Pani Dursley wessała łyk herbaty przez zaciśnięte wargi. Pan Dursley zastanawiał się, czy powiedzieć jej, że słyszał nazwisko „Potter". Uznał, że byłoby to zbyt śmiałe posunięcie. Zamiast tego powiedział, siląc się na obojętność: - Ich syn... musi być teraz w wieku Dudleya, prawda? - Tak przypuszczam – odpowiedziała sucho pani Dursley. - Zaraz, jak on ma na imię? Howard, tak? - Harry. Obrzydliwe, pospolite imię. - Och, tak... – mruknął pan Dursley, a serce w nim zamarło. – Tak, zgadzam się z tobą całkowicie. Poszli na górę i więcej już o tym nie wspominał. Kiedy pani Dursley zamknęła się w łazience, pan Dursley podkradł się do okna sypialni i zerknął na ogród przed domem. Kot wciąż tam siedział. Wpatrywał się w Privet Drive, jakby na coś czekał. Czyżby miał halucynacje? I czy może to mieć coś wspólnego z Potterami? Bo gdyby tak... gdyby się okazało, że są spokrewnieni z jakimiś... Nie, tego by chyba nie zniósł. Położyli się do łóżka. Pani Dursley szybko zasnęła, ale pan Dursley leżał i rozmyślał o tym wszystkim. W końcu doszedł do wniosku, że nawet gdyby Potterowie mieli z tym coś wspólnego, nie było powodu, by niepokoili jego i panią Dursley. Dobrze wiedzieli, co on i Petunia myślą o nich i o ludziach ich pokroju... Trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób on i Petunia mogliby zostać wplątani w coś, do czego może dojść... Poczuł ulgę, ziewnął i przewrócił się na bok. Nie, nas to nie może dotyczyć... Jak bardzo się mylił! Pan Dursley zapadł w niezbyt zresztą spokojny sen, ale kot na murku nie okazywał najmniejszych oznak senności. Siedział tam, nieruchomy jak posąg, z oczami utkwionymi w dalekim końcu Privet Drive. Nawet nie drgnął, kiedy w sąsiedniej uliczce trzasnęły drzwi samochodu, ani kiedy dwie sowy przeleciały mu nad głową. Nie poruszył się aż do północy. Na rogu, który z taką uwagą obserwował kot, pojawił się jakiś człowiek. Pojawił się tak nagle i bezszelestnie, iż można było pomyśleć, że wyrósł spod ziemi. Ogon kota drgnął, a oczy mu się zwęziły. Jeszcze nigdy ktoś taki nie pojawił się na Privet Drive. Był to wysoki, chudy mężczyzna, bardzo stary, sądząc po brodzie i srebrnych włosach, które opadały mu aż do pasa. Miał na sobie sięgający ziemi purpurowy płaszcz i długie buty na wysokim obcasie. Zza połówek okularów błyskały jasne, niebieskie oczy, a bardzo długi i zakrzywiony nos sprawiał wrażenie, jakby był złamany w przynajmniej dwóch miejscach. Nazywał się Albus Dumbledore. Albus Dumbledore zdawał się nie mieć zielonego pojęcia o tym, że właśnie przybył na ulicę, na której to wszystko – od jego nazwiska po dziwaczne buty – było bardzo źle widziane. Z zapałem grzebał w płaszczu, najwyraźniej czegoś szukając. Nie zdawał sobie też sprawy z tego, że od dłuższego czasu jest obserwowany, aż nagle podniósł głowę i zobaczył kota, który wciąż wpatrywał się w niego z drugiego końca uliczki. Zacmokał i mruknął: - Mogłem się tego spodziewać. Znalazł to, czego szukał, w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Wyglądało jak srebrna zapalniczka. Otworzył to, uniósł i pstryknął. Najbliższa latarnia zgasła z lekkim trzaskiem. Pstryknął znowu – następna latarnia mrugnęła i zgasła. Pstrykał wygaszaczem dwanaście razy, aż jedynymi światłami na ulicy pozostały dwa maleńkie punkciki – oczy obserwującego go kota. Gdyby ktoś wyjrzał teraz przez okno – nawet gdyby to była pani Dursley – nie byłby w stanie dostrzec, co się dzieje na ulicy. Dumbledore wsunął wygaszacz za pazuchę i ruszył w kierunku numeru czwartego, gdzie przysiadł na murku obok kota. Nie spojrzał na niego, ale po chwili przemówił: - Co za spotkanie, profesor McGonagall! Odwrócił głowę, by uśmiechnąć się do burego kota, ale ten gdzieś zniknął. Zamiast tego uśmiechał się do nieco srogo wyglądającej kobiety w prostokątnych okularach, których kształt był identyczny z ciemnymi obwódkami wokół oczu kota. Ona też miała na sobie długi płaszcz, tyle że szmaragdowy. Czarne włosy upięła w ciasny, bułeczkowaty kok. Wyglądała na bardzo wzburzoną. - Skąd pan wiedział, że to ja? – zapytała. - Ależ, droga pani profesor, nigdy nie widziałem kota, który by siedział tak sztywno. - Sam by pan zesztywniał, gdyby panu przyszło siedzieć na murze przez cały dzień – odpowiedziała profesor McGonagall. - Cały dzień? I w ogóle pani nie świętowała? Idąc tutaj, musiałem wpaść na chyba z tuzin biesiad i przyjęć. Profesor McGonagall prychnęła ze złością. - Och, tak, wiem, wszyscy świętują. Można by pomyśleć, że powinni być trochę ostrożniejsi, ale nie... Nawet mugole zauważyli, że coś się święci. Mówili o tym w wieczornych wiadomościach. – Wskazała podbródkiem ciemne okna salonu państwa Dursleyów. – Sama słyszałam. Stada sów... spadające gwiazdy... Nie są aż takimi głupcami. Muszą coś zauważyć. Spadające gwiazdy w Kencie! Mogę się założyć, że to sprawka Dedalusa Diggle. Nigdy nie odznaczał się rozsądkiem. - Trudno mieć do niego pretensję – stwierdził łagodnie Dumbledore. – W końcu przez całe jedenaście lat niewiele mieliśmy okazji do świętowania. - Wiem – powiedziała ze złością profesor McGonagall. – To jednak nie powód, żeby całkowicie tracić głowę. Ludzie nie zachowują najmniejszej ostrożności, łażą po ulicach w biały dzień, nawet nie raczą się przebrać w stroje mugoli, wymieniają pogłoski. Spojrzała na Dumbledore’a z ukosa, jakby oczekiwała, że coś na to powie, ale milczał, więc ciągnęła dalej: - Tego tylko brakuje, żeby w tym samym dniu, w którym w końcu zniknął Sam-Wiesz-Kto, mugole dowiedzieli się o nas wszystkich. Dumbledore, mam nadzieję, że on naprawdę zniknął, co? - Na to wszystko wskazuje – odpowiedział Dumbledore. – Mamy za co być wdzięczni. Może ma pani ochotę na cytrynowego dropsa? - Na co? - Na cytrynowego dropsa. To takie cukierki mugoli, które bardzo lubię. - Nie, dziękuję – odpowiedziała chłodno profesor McGonagall, jakby chciała podkreślić, że nie jest to odpowiedni moment na cytrynowe dropsy. – Jak mówię, nawet jeśli Sam-Wiesz-Kto rzeczywiście zniknął... - Droga pani profesor, czy taka rozsądna osoba jak pani nie mogłaby dać sobie spokoju z tą dziecinadą? Przez jedenaście lat walczyłem z tym bzdurnym „Sam-Wiesz-Kto”, próbując ludzi nakłonić, by używali jego właściwego nazwiska: Voldemort. – Profesor McGonagall wzdrygnęła się, ale Dumbledore, który akurat usiłował odkleić z rolki dwa dropsy, zdawał się tego nie zauważyć. – To wszystko staje się takie mętne, kiedy wciąż mówimy „Sam-Wiesz-Kto”. Nigdy nie widziałem powodu, by bać się wypowiedzenia prawdziwego nazwiska Voldemorta. - Wiem – powiedziała profesor McGonagall tonem, w którym irytacja mieszała się z podziwem. – Ale pan to co innego. Każdy wie, że jest pan jedyną osobą, której boi się Sam-Wie... no, niech już będzie... Voldemort. - Pochlebia mi pani – rzekł spokojnie Dumbledore. – Voldemort ma do dyspozycji moce, jakich ja nigdy nie będę miał. - Bo pan jest... no... zbyt szlachetny, by się nimi posługiwać. - Wielkie szczęście, że jest ciemno. Nie zarumieniłem się tak od czasu, kiedy pani Pomfrey powiedziała, że podobają się jej moje nauszniki. Profesor McGonagall rzuciła na niego ostre spojrzenie i powiedziała: - Sowy to nic w porównaniu z pogłoskami, jakie wszędzie krążą. Wie pan, o czym wszyscy mówią? O przyczynie jego nagłego zniknięcia? O tym, co go w końcu powstrzymało? Wyglądało na to, że profesor McGonagall poruszyła wreszcie temat, o którym bardzo chciała podyskutować, a był to prawdziwy powód, dla którego czekała na niego na zimnym, twardym murze przez cały dzień. W każdym razie do tej chwili ani jako kot, ani jako kobieta nie utkwiła w Albusie Dumbledore tak świdrującego spojrzenia, jak teraz. Było oczywiste, że cokolwiek mówili „wszyscy", nie zamierzała w to uwierzyć, póki Dumbledore nie powie jej, że to prawda. Lecz Dumbledore odkleił sobie jeszcze jednego dropsa i milczał. - A mówią – naciskała profesor McGonagall – że zeszłej nocy Voldemort pojawił się w Dolinie Godrika. Chciał odnaleźć Potterów. Krążą pogłoski, że Lily i James Potter... że oni... nie żyją. Dumbledore pokiwał głową. Profesor McGonagall westchnęła głęboko. - Lily i James... Nie mogę w to uwierzyć... Nie chciałam w to uwierzyć... Och, Albusie... Dumbledore wyciągnął rękę i poklepał ją po ramieniu. - Wiem... wiem... – pocieszał ją cicho. - To nie wszystko – oznajmiła profesor McGonagall roztrzęsionym głosem. – Mówią, że próbował zabić syna Potterów, Harry’ego. Ale... nie mógł. Nie był w stanie uśmiercić małego chłopczyka! Nikt nie wie dlaczego ani jak, ale mówią, że od tego momentu potęga Voldemorta jakby się załamała... i właśnie dlatego gdzieś zniknął. Dumbledore pokiwał ponuro głową. - A więc to... to prawda? – wyjąkała profesor McGonagall. – Po tym wszystkim, co zrobił... Tylu ludzi pozabijał... i nie mógł zabić małego dziecka? To wprost zdumiewające... Tyle się robiło, żeby go powstrzymać, aż tu nagle... Ale... na miłość boską, jak temu Harry’emu udało się przeżyć? - Pozostaje nam tylko zgadywać – powiedział Dumbledore. – Może nigdy się nie dowiemy. Profesor McGonagall wyciągnęła koronkową chusteczkę i zaczęła sobie osuszać oczy pod okularami. Dumbledore wyjął z kieszeni złoty zegarek, przyjrzał mu się i mocno pociągnął nosem. Był to bardzo dziwny zegarek. Miał dwanaście wskazówek, a nie miał w ogóle cyfr; zamiast tego po obwodzie tarczy krążyły maleńkie planety. Dumbledore musiał jednak coś z niego odczytać, bo włożył go z powrotem do kieszeni i rzekł: - Hagrid się spóźnia. Nawiasem mówiąc, to chyba on ci powiedział, że tutaj będę, tak? - Tak – przyznała profesor McGonagall. – A możesz mi powiedzieć, dlaczego znalazłeś się akurat tutaj? - To proste. Chcę zainstalować Harry’ego u jego ciotki i wuja. To jedyna rodzina, jaka mu pozostała. - Ależ, Dumbledore... przecież nie możesz mieć na myśli ludzi, którzy mieszkają tutaj! – zawołała profesor McGonagall, zrywając się na równe nogi i wskazując na numer czwarty. – Dumbledore... przecież to niemożliwe. Obserwowałam ich przez cały dzień. Trudno o dwoje ludzi, którzy tak by się od nas różnili. I mają syna... sama widziałam, jak kopał matkę na ulicy, wrzeszcząc, żeby mu kupiła cukierki. I Harry Potter miałby tutaj zamieszkać? - Tu mu będzie najlepiej – oświadczył stanowczo Dumbledore. – Jego ciotka i wuj będą mogli mu wszystko wytłumaczyć, kiedy trochę podrośnie. Napisałem do nich list. - List? – powtórzyła profesor McGonagall, siadając z powrotem na murku. – Dumbledore, czy naprawdę sądzisz, że zdołasz im wszystko wyjaśnić w liście? Przecież ci mugole nigdy go nie zrozumieją! Będzie sławny... stanie się legendą... wcale bym się nie zdziwiła, gdyby odtąd ten dzień nazywano Dniem Harry’ego Pottera... będą o nim pisać książki... każde dziecko będzie znało jego imię! - Święta racja – powiedział Dumbledore, spoglądając na nią z powagą ponad połówkami swoich szkieł. – Dość, by zawróciło w głowie każdemu chłopcu. Słynny, zanim nauczy się chodzić i mówić! Słynny z czegoś, czego nawet nie pamięta! Nie rozumiesz, że będzie lepiej, jak najpierw trochę podrośnie, a dopiero później dowie się o tym wszystkim? Profesor McGonagall otworzyła usta, ale zmieniła zamiar, przełknęła ślinę i powiedziała: - Tak... tak, masz rację, oczywiście. Ale jak on tutaj trafi? Zerknęła na jego płaszcz, jakby pomyślała, że może pod nim ukrywać Harry’ego. - Hagrid go przyniesie. - I myślisz, że to... mądre... powierzać Hagridowi tak ważną misję? - Powierzyłbym mu swoje życie – odparł Dumbledore. - Nie twierdzę, że ma serce po złej stronie – powiedziała z niechęcią profesor McGonagall – ale nie można przymykać oczu na to, że jest trochę... no... beztroski. Nie ma skłonności do... Co to było? Ciszę wokół nich przerwał jakiś warkot. Spojrzeli na ulicę, wypatrując odblasku reflektorów, a warkot narastał i narastał, aż zamienił się w ryk, kiedy oboje spojrzeli w niebo, bo właśnie stamtąd nadleciał wielki motocykl, który wylądował tuż przed nimi. Motocykl miał naprawdę imponujące rozmiary, ale na człowieku, który go dosiadał, nie mogło to robić żadnego wrażenia. Wzrostem dwukrotnie przewyższał normalnego człowieka, a szerszy był przynajmniej pięciokrotnie. Trudno było uwierzyć w jego wymiary, a był przy tym niesamowicie dziki – długie, zmierzwione czarne włosy i broda prawie całkowicie przykrywały mu twarz, dłonie miał wielkości pokryw od pojemników na śmieci, a stopy w wysokich, skórzanych butach przypominały małe delfiny. W przepastnych, muskularnych ramionach trzymał małe zawiniątko. - Hagrid! – powitał go z ulgą Dumbledore. – Nareszcie. Skąd wytrzasnąłeś ten motocykl? - Pożyczyłem go, panie psorze – odpowiedział olbrzym, złażąc ostrożnie z motocykla. – Od młodego Syriusza Blacka. Mam go, panie psorze. - Nie było żadnych trudności? - Nie, panie psorze... Dom był całkiem rozwalony, ale go wyciągiem, zanim zaroiło się od mugoli. Zasnął, bidula, jak przelatywaliśmy nad Bristolem. Dumbledore i profesor McGonagall pochylili się nad zawiniątkiem. Wyłaniała się z niego buzia uśpionego niemowlęcia. Na jego czole, pod kępką kruczoczarnych włosów, zobaczyli dziwną bliznę, przypominającą błyskawicę. - To właśnie tu?... – wyszeptała profesor McGonagall. - Tak – odrzekł Dumbledore. – Zostanie mu na zawsze. - Nie możesz czegoś z tym zrobić? - Nawet gdybym mógł, to bym nie zrobił. Blizny mogą się przydać. Sam mam jedną nad lewym kolanem, jest doskonałym planem londyńskiego metra. No dobrze... daj mi go, Hagrid... miejmy to już za sobą. Dumbledore wziął Harry’ego w ramiona i zwrócił się w stronę domu Dursleyów. - Może... mógłbym się z nim pożegnać, panie psorze? – zapytał Hagrid. Pochylił swoją wielką, kudłatą głowę nad Harrym i obdarzył go czymś, co musiało być bardzo drapiącym, włochatym pocałunkiem. A potem nagle zawył jak zraniony pies. - Ciiicho! – syknęła profesor McGonagall. – Obudzisz mugoli! - Prz-e-e-p-ra-a-a-szam – załkał Hagrid, wydobywając z kieszeni wielką chustkę w kropki i chowając w nią twarz. – Ale n-n-ie mogę w-w-wytrzymać... Lily i James nie żyją... a bidny mały Ha-a-rry ma tu mieszkać z mugolami... - Tak, tak, to bardzo przygnębiające, ale weź się w garść, Hagrid, bo nas wszystkich złapią – wyszeptała profesor McGonagall, klepiąc go energicznie po ramieniu, a tymczasem Dumbledore przełazi przez niski murek i podszedł do frontowych drzwi. Położył Harry’ego ostrożnie na schodkach, wyjął z płaszcza list, wsunął go między koce, po czym wrócił. Wszyscy troje stali przez równą minutę, patrząc na zawiniątko; ramiona Hagrida dygotały, profesor McGonagall mrugała zawzięcie, a ogniki, które zwykle jarzyły się w oczach Dumbledore’a, przygasły. - No cóż – powiedział w końcu Dumbledore – to by było na tyle. Nie ma co tutaj sterczeć. Trzeba gdzieś iść i przyłączyć się do świętowania. - Taaa – odezwał się Hagrid stłumionym głosem. – Chiba wezmę i oddam motor Syriuszowi. Dobranoc, pani psor... dobranoc, panie psorze. Otarłszy oczy rękawem kurtki, Hagrid wskoczył na motocykl i kopnął w pedał zapłonu. Silnik zaryczał i po chwili wehikuł wzniósł się w powietrze i zniknął w ciemnościach nocy. - Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy, profesor McGonagall – powiedział Dumbledore, chyląc przed nią głowę. Profesor McGonagall wydmuchała hałaśliwie nos. Dumbledore odwrócił się i pomaszerował ulicą. Na rogu przystanął i wyjął wygaszacz. Tym razem pstryknął nim tylko raz i natychmiast dwanaście świetlistych rac pomknęło ku swoim latarniom, tak że na Privet Drive zrobiło się nagle pomarańczowo. W tym samym momencie zobaczył burego kota, znikającego właśnie za rogiem na drugim końcu uliczki. Dostrzegł też tobołek na schodkach przed drzwiami numeru czwartego. - Powodzenia, Harry – mruknął pod nosem, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł, szumiąc połami płaszcza. Lekki wiaterek zatrzepotał listkami równo przyciętego żywopłotu przy Privet Drive. Uśpiona, schludna uliczka nie kojarzyła się ani na trochę z miejscem, w którym mogłyby się dziać tak zdumiewające rzeczy. Harry Potter przewrócił się na bok wewnątrz tobołka, ale nawet nie otworzył oczu. Mała rączka zacisnęła się na liście i spał dalej, nie wiedząc, że jest kimś niezwykłym, nie wiedząc, że jest sławny, nie wiedząc, że za kilka godzin zostanie obudzony wrzaskiem pani Dursley, otwierającej drzwi, by zabrać butelki z mlekiem, ani tego, że przez następne kilka tygodni będzie szturchany i szczypany przez swojego kuzyna Dudleya... Nie mógł wiedzieć, że w tym samym momencie różni ludzie, spotykający się potajemnie w różnych miejscach kraju, wznosili szklanki i mówili przytłumionym głosem: - Za Harry’ego Pottera... za chłopca, który przeżył!
Historia Harry'ego Pottera.2. Harry trafia do Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.3. Przyjaźnie zawarte w pociągu.4. Pierwsze kroki Harry'ego w świecie czarów.5. Chłopcy zaprzyjaźniają się z Hermioną.6. Zawody w quidditcha.7. Harry odkrywa tajemnicę Kamienia Filozoficznego.8.Harry Potter i kamień filozoficzny.
Streszczenie Wydarzenia ukazane w powieści rozpoczynają się w 1991 r. Główny bohater – Harry Potter ma wówczas jedenaście lat i zamieszkuje w domu ciotki Petuni i wuja Vernona. Dziwne, niesamowite wydarzenia, które staję się jego udziałem przysparzają krewnym tylko ciągłych zmartwień. Istotne dla akcji są również wydarzenia sprzed dekady. Wtedy to najpotężniejszy czarnoksiężnik – Voldemort zabija rodziców chłopca, a na nim samym pozostawia niezatarty ślad w postaci blizny na czole w kształcie błyskawicy. Podczas swoich jedenastych urodzin Harry odkrywa swe niezwykłe, czarodziejskie umiejętności, a także dowiaduje się o losie swych rodziców. Tajemnice te odsłania przed nim starzec – Hagrid, który zabiera go do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. W trakcie podróży pociągiem Harry zaprzyjaźnia się z rudym, dość nieśmiałym chłopcem – Ronem Weasleyem. Okazuje się, że on również zmierza do Hogwartu. W szkole magii i czarodziejstwa chłopcy zgłębiają tajniki magii i zdobywają szereg nowych umiejętności z dziedziny alchemii. Czas pobytu w Hogwarcie jest też okazją do nawiązania nowych przyjaźni. Chłopcy zaprzyjaźniają się z klasową prymuską – Hermioną Granger, do której stopniowo się przekonują. W oczach innych uczniów uznawana jest za wyniosłą i zbyt dumną osobę. Do grona przyjaciół Harry’ ego dołącza też Neville Longbottom, który ma pewne problemy z czarami. Z kolei sympatii nie budzi w nich niejaki Draco Malfoy, który urasta do miana szkolnego gwiazdora, lubiącego zwłaszcza popisywać się swoimi umiejętnościami. Harry nie ma większych problemów z nauką czarów. Ponadto nie małe osiągnięcia zdobywa też w czarodziejskiej dyscyplinie zwanej quidditchem. Jest doceniany przez większość nauczycieli, choć zauważa też, że niechętnie nastawiony jest wobec niego niejaki Severus Snape – profesor wykładający tajniki przygotowywania różnych eliksirów. Harry jest przekonany, że Snape jest zdrajcą i tylko czyha, by ukraść skrywany w tajnym skarbcu uczelni Kamień Filozoficzny. Kamień ów zapewnia nieśmiertelność. Mikstura zaś ma umożliwić powrót do władzy Voldemortowi, który został jej pozbawiony po porażce w starciu z jednorocznym Harrym. Kiedy wreszcie nadchodzi dzień ostatecznego starcia Harry’ ego z potężnym czarnoksiężnikiem okazuje się, że Kamień Filozoficzny został wykradziony, ale nie przez profesora Snape’ a, lecz przez dość niepozornego i nie rzucającego się w oczy profesora Quirrella. Voldemort przybiera jego postać, aby doszło do ostatecznej konfrontacji z Harrym – walki na śmierć i życie. Chłopiec jednak chroniony jest zaklęciem, które było skutkiem ofiary złożonej przez jego matkę, by go ratować. Ostatecznie czarnoksiężnik zostaje pokonany, a złe czary tracą swą moc. Harry może w spokoju opuścić Hogwart i udać się na zasłużony odpoczynek, który wieńczy jego pierwszy rok nauki. Plan wydarzeń 1. Przedstawienie Harry’ ego Harry przybywa do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Nowe przyjaźnie zawarte w Harry stawia pierwsze kroki w Ron i Harry zaprzyjaźniają się z Udział w zawodach w Odkrycie tajemnicy Kamienia Podejrzenia Harry’ ego, że zdrajcą jest profesor Snape’ Voldemort wstępuje w ciało Quirrella – spotkanie z Harrym w Ostateczne starcie z siłami Pokonanie Harry opuszcza Hogwart. Rozwiń więcej
Obejrzałam każdą minutę wszystkich sześciu części — nie przewijałam nawet nudnych scen pod koniec "Harry'ego Pottera i Komnaty Tajemnic" — wyjątek robiąc jedynie dla napisów końcowych, które na ekranie mojego telewizora były zupełnie nieczytelne, a wydłużyłyby maraton o dobrą godzinę (po każdej części następuje 10-15
>Na poprawę nastroju i pobudzenie układu odpornościowego – humor prosto z książek Rowling! Początkowo to miał być zbiór zabawnych cytatów ze wszystkich części, ale po prostu NIE MOGŁAM wśród nich wybierać i zrezygnować z większości. Jest ich tak dużo, że postanowiłam po prostu podzielić wpis na siedem odsłon – każdy poświęcony jednemu tomowi „Harry’ego Pottera”. Jak w każdy wtorek, odbywamy sentymentalną podróż do Hogwartu. Wszystkie posty z serii znajdziecie pod tagiem Harry Potter, a listę planowanych publikacji we wpisie: Cykl o Harrym Potterze + FAQ . Harry Potter i Kamień Filozoficzny – najzabawniejsze fragmenty 1. Już od samego początku było humorystycznie: Natomiast pani Dursley była drobną blondynką i miała szyję dwukrotnie dłuższą od normalnej, co bardzo jej pomagało w życiu, ponieważ większość dnia spędzała na podglądaniu sąsiadów. 2. Kiedy dostajesz tylko trzydzieści siedem prezentów: – Trzydzieści sześć – oznajmił, patrząc na matkę i ojca. – O dwa mniej niż w zeszłym roku. – Kochanie, nie policzyłeś prezentu od cioci Marge. Widzisz, jest pod tym wielkim od mamusi i tatusia. – No dobra, więc trzydzieści siedem – powiedział Dudley, czerwony na twarzy. Harry, który zorientował się już, że nadchodzi jeden z napadów złości Dudleya, zaczął szybko połykać swój bekon, na wypadek, gdyby Dudley przewrócił stół. Mary GrandPre 3. Pamiętacie, jak Dursleyowie spotkali Hagrida? Zerwał się na nogi. Był tak wściekły, że w izbie zrobiło się gęsto. Dursleyowie wcisnęli się w ściany. – Chcecie mi powiedzieć – ryknął na nich – że ten chłopiec… ten chłopiec!… NIC nie wie? Harry uznał, że olbrzym posunął się trochę za daleko. Ostatecznie chodził do szkoły i wcale nie miał najgorszych stopni. Mary GrandPre 4. Życie nie jest łatwe, kiedy jest się matką Greda i Forge’a: – A teraz wy dwaj… w tym roku macie mi się zachowywać przyzwoicie. Jak dostanę choćby jedną sowę z wiadomością, że… wysadziliście w powietrze toaletę albo… – Toaletę w powietrze? Nigdy nie wysadziliśmy żadnej toalety. – Ale to wspaniały pomysł. Dzięki, mamo. 5. – Ja jestem pół na pół – powiedział Seamus. – Tata jest mugolem. Mama dopiero po ślubie powiedziała mu, że jest czarownicą. Trochę nim to wstrząsnęło. 6. Kiedy idziesz po raz pierwszy do Hogwartu i myślisz, że będzie fajnie: – Muszę was poinformować, że w tym roku wstęp na korytarz na trzecim piętrze, ten po prawej stronie, jest zabroniony. Dla wszystkich, o ile nie chcą umrzeć w straszliwych mękach. Harry roześmiał się, ale był jednym z niewielu, którzy to uczynili. 7. Teraz trochę ubawu z Hermiony: – Mogę was nauczyć, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwałę, a nawet powstrzymać śmierć, jeśli tylko nie jesteście bandą bałwanów, jakich zwykle muszę nauczać. Po tym krótkim przemówieniu znowu zapadła głucha cisza. Harry i Ron wymienili spojrzenia, unosząc brwi. Hermiona Granger prawie zsunęła się z krzesła, sprawiając wrażenie osoby, która zamierza udowodnić, że nie jest bałwanem. 8. Hermiona Granger również bardzo się denerwowała lataniem. Tego nie mogła się nauczyć na pamięć z książki, chociaż, rzecz jasna, próbowała. 9. – Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Mogliśmy wszyscy zginąć… albo zostać wyrzuceni ze szkoły. 10. Hermiona nie odzywała się do Harry’ego i Rona, ale robiła takie wszechwiedzące miny, że uznali to za okoliczność sprzyjającą. 11. Niezapomniane komentarze sportowe Lee Jordana: …Angelina Johnson natychmiast przejmuje kafla… cóż to za wspaniały ścigający, ta dziewczyna, no i przy tym taka ładna… – JORDAN! – Przepraszam, pani profesor. 12. Lee Jordan miał problemy z bezstronnością. – Tak więc… po tym oczywistym i odrażającym oszustwie… – Jordan! – warknęła profesor McGonagal . – To znaczy… po tym jawnym, oburzającym faulu… – Jordan, ostrzegam cię… – No dobrze już, dobrze. Flint o mały włos nie zabił szukającego Gryfonów, co mogło się zdarzyć każdemu, to jasne, więc rzut wolny dla Gryfonów(…)… Mary GrandPre 13. Rozmowa przy lustrze Ain Eingarp: – Co pan profesor widzi, jak patrzy w to lustro? – Ja? Widzę siebie trzymającego parę grubych, wełnianych skarpetek. Harry wytrzeszczył oczy. – Nigdy się nie ma za dużo skarpetek – powiedział Dumbledore. – Minęło jeszcze jedno Boże Narodzenie, a ja znowu nie dostałem ani jednej pary. Wszyscy wciąż dają mi książki. #taknajgorzej 14. Hermiona zerwała się na równe nogi. Jeszcze nigdy nie wyglądała na tak podnieconą od czasu, gdy mieli poznać swoje stopnie za pierwsze wypracowanie domowe. 15. „Od jaja do piekła; Poradnik hodowcy smoków.” – czyli jak Hagrid próbował udomowić smoka: – Nie mogę was wpuścić do środka. Norbert jest w stanie… no… trochę swawolnym. Nie mogę sobie z nim poradzić. Kiedy powiedzieli mu o liście Charliego, oczy napełniły mu się łzami, ale może dlatego, że Norbert właśnie ugryzł go w nogę. 16. – Dostał na drogę mnóstwo brandy i szczurów – powiedział wilgotnym głosem. – I wsadziłem mu też jego pluszowego misia, żeby się nie czuł samotny. Z wnętrza klatki dobiegły odgłosy przypominające rozrywanie pluszowego misia na strzępy. 18. Ten mały żarcik: Snape dyszał im nad karkami, kiedy próbowali sobie przypomnieć, jak się robi napój powodujący zanik pamięci. 19. Harry pokiwał głową, ale nie mógł się pozbyć wrażenia, że o czymś zapomniał i że było to coś ważnego. Kiedy próbował im to wyjaśnić, Hermiona powiedziała: – To przez te egzaminy. Ja też obudziłam się w nocy i zaczęłam przeglądać notatki z transmutacji, dopóki nie przypomniałam sobie, że już to zdaliśmy. 20. I na zakończenie: – Mam nadzieję, że będziesz miał… ee… dobre wakacje – powiedziała Hermioną, patrząc niepewnie na oddalającego się wuja Vernona, wstrząśnięta tym, że można być aż tak niemiłym. – Och, na pewno – rzekł Harry, a oni zdziwili się, widząc złośliwy uśmiech na jego twarzy. – Oni nie wiedzą, że nie wolno nam wykorzystywać magii w domu. Więcej humoru znajdziecie też w postach poświęconych docinkom Harry’ego i żartom Freda i George’a. Szykuję też naturalnie osobny post dla Rona 🙂 Miłego dnia! oraz Zobacz też: Jeżeli nie chcesz przegapić kolejnych wartościowych wpisów, zaobserwuj mój profil na Instagramie i bądź na bieżąco 🙂
quizy w jakim domu z harrego pottera jesteś 주제에 대한 자세한 내용은 여기를 참조하세요. [Quiz] Tiara Przydziału – W jakim domu w Hogwarcie jesteś. Specjalnie dla was przygotowaliśmy quiz, dzięki któremu sprawdzić do jakiego domu w Hogwarcie trafilibyście w świecie Harrego Pottera. + 여기에 표시. Source
Trudno w to uwierzyć, ale pierwsza część z serii książek o Harrym Potterze ma już 20 lat! Z okazji okrągłej rocznicy Kamienia Filozoficznego mamy dla was 20 magicznych faktów, o których mogliście nie mieć pojęcia. Harry Potter i Kamień Filozoficzny skończył 20 lat. Dokładnie tyle lat mija bowiem od daty wydania pierwszej części z magicznej serii książek o przygodach młodego czarodzieja w Wielkiej Brytanii. Z okazji okrągłej rocznicy pierwszej powieści o Harrym Potterze mamy dla was dokładnie 20 ciekawostek, o których mogli wiedzieć tylko najwierniejsi fani twórczości Rowling i filmów na jej podstawie. Jesteście gotowi? Harry Potter: 20 rzeczy, których mogliście nie wiedzieć Oto 20 interesujących faktów z magicznego świata Harry'ego Pottera, które mogą was zaskoczyć! 1. Postać Severusa Snape'a była w dużej mierze oparta na dawnym nauczycielu chemii autorki Rowling. 2. Po ukończeniu Hogwartu, Ginny została profesjonalną zawodniczką Qudditcha. 3. Qudditch to najpopularniejszy sport wśród czarodziejów jedynie w Europie. Magiczne osoby z Ameryki preferują grę w Quodpot. 4. Voldemort miał 71 lat, gdy zginął w Bitwie o Hogwart. 5. Na planie filmu Harry Potter i Więzień Azkabanu kieszenie w szatach aktora Toma Feltona były zaszyte, aby przestał po kryjomu wnosić jedzenie na plan. 6. Rowling zdradziła, że gdyby Voldemort zobaczył bogusa, przybrałby on postać jego martwego ciała, ponieważ Voldemort zawsze najbardziej obawiał się własnej śmierci. 7. Syriusz Black oraz Fred Weasley, dwa najwięksi żartownisie swoich pokoleń, zginęli śmiejąc się. 8. Rowling przyznała, że żałuje związku Hermiony i Rona. 9. Tom Felton, który wcielił się w postać Draco Malfoya, starał się także o role Harry'ego i Rona. 10. Harry Potter obchodzi urodziny 31 lipca, czyli tego samego dnia co Rowling. Przypadek? 11. Postać Rona pierwotnie sporo przeklinała, ale wydawcy zdecydowali, że taki mocny język byłby nieodpowiedni dla młodych czytelników, dlatego Rowling musiała to zmienić. 12. Aktorka, która wcieliła się w postać Jęczącej Marty miała 37 lat w momencie powstawania filmu Harry Potter i Komnata Tajemnic. Shirley Henderson to najstarsza aktorka, która kiedykolwiek wcieliła się w postać uczennicy Hogwartu. 13. Wyłącznie Alan Rickman, aktor wcielający się w Snape'a, wiedział, jaki los czeka jego postać przed wydaniem ostatniej części Harry Potter i Insygnia Śmierci. Zdradziła mu to sama Rowling. 14. Pomimo obiegowej opinii, nie powinno wymawiać się "t" w imieniu Voldemort, ponieważ ta nazwa pochodzi z francuskiego, w którym ostatnie litery wyrazów są nieme. "Vol de mort" w języku francuskim oznacza "lot śmierci". 15. Patronus Hermiony - wydra - to ulubione zwierzę Rowling. 16. Wszy na planie! Sporo dziecięcych aktorów na planie drugiej części filmu zmagało się z wszawicą. 17. Pomysły na tatuaże Syriusza Blacka wzięły się ze wzorów używanych przez rosyjskie gangi więzienne. 18. Dementorzy to metafora depresji, z którą zmagała się kiedyś sama Rowling. 19. Na całym świecie sprzedano ponad 400 mln egzemplarzy książek o Harrym Potterze. Seria została przetłumaczona na ponad 60 języków. 20. Rowling to pierwsza osoba w historii, która została miliarderką dzięki pisaniu książek. Który potterowy fakt najbardziej was zaskoczył?
[ UWAGA ] !!! - STARTUJEMY OFICJALNIE z CASTINGIEM do Harrego Pottera i Kamienia Filozoficznego ⚡️[ PROJEKT NON-PROFIT ] dla osób ktore
wtorek, 29 marca 2016 Recenzja do ,,Harrego Pottera i Kamienia Filozoficznego'' Hej to znowu ja chcę wam przedstawić moją pierwszą recenzje która będzie dotyczyła Harrego Pottera i Kamienia Filozoficznego Książka jest o wiele ciekawsza od filmu w wielu względach np. tym że jest w niej wiele momentów których nie ma w filmie Sory ,że ta recenzja jest taka krótka ale to moja pierwsza więc wybaczcie. Autor: Unknown o 07:07 Brak komentarzy: Prześlij komentarz Starszy post Strona główna Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)
Proszę o streszczenie ,,Harry Potter i Kamień Filozoficzny" Ok. połowa kartki A4. Pilne!!!!! Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie.
„Harry Potter i kamień filozoficzny” to pierwsza część siedmiotomowego cyklu autorstwa angielskiej powieściopisarki Rowling. Opowiada ona o początkach przygód młodego czarodzieja, którego imię zna cały czarodziejski świat; chłopca, który jako jedyny zdołał przeżyć spotkanie z okrutnym czarnoksiężnikiem – Lordem Voldemortem. Rodzice Harry’ego zginęli z rąk tego, którego imienia nie wolno wymawiać, dlatego też zdecydowano, by maleńkiego Pottera oddać pod opiekę państwa Dursley’ów, jego jedynych krewnych, a przy okazji największych Mugoli jakich świat widział. Przez następnych dziesięć lat Harry traktowany jest przez swą rodzinę jak piąte koło u wozu. Mieszka w komórce pod schodami, jest poniżany i izolowany, tęskni za ciepłem prawdziwego domu i rodzicami, których nie dane mu było poznać. W dniu jedenastych urodzin Harry’ego wszystko się zmienia. Oto nagle dowiaduje się, że jest najprawdziwszym czarodziejem, a z początkiem nowego roku szkolnego zacznie uczęszczać do Hogwartu – najlepszej Szkoły Magii i Czarodziejstwa na świecie. Odkrywa też, że jego rodzice wcale nie zginęli w wypadku samochodowym, jak wmówiło mu wujostwo, a zostali zamordowani przez Voldemorta, który chciał zabić i jego, ale niestety mu się to nie udało. „Nie wiedział, ku czemu zmierza, ale wierzył, że będzie to o wiele lepsze od tego, co zostawił za sobą.” Harry wkracza do nowego, niesamowitego świata, pełnego magii i tajemnic do odkrycia. Wraz ze swymi przyjaciółmi – Ronem i Hermioną – wpada na trop kamienia filozoficznego i odkrywa, że komuś bardzo zależy na tym, by go zdobyć. Już wkrótce Harry przekona się, jak ważna jest w naszym życiu przyjaźń i jak wielką moc daje nam miłość. Światowa premiera „Harry’ego Pottera i kamienia filozoficznego” miała miejsce w 1997 roku, a więc blisko 20 lat temu. W Polsce ukazał się on trzy lata później nakładem wydawnictwa Media Rodzina w przekładzie Andrzeja Polkowskiego. W 2012 roku wznowiono cykl w nowej szacie graficznej (czarnej) uznanej przez wielu jako wydanie dla starszych czytelników. Co ważne! Nowe wydanie zostało poprawione pod kątem błędów korekty, redakcji i niekonsekwencji w przekładzie. Od samego początku powieść ta, a także kolejne jej części, znajdowała się na najwyższych miejscach światowych list bestsellerów podbijając serca milionów czytelników i zrzeszając niezliczone ilości fanów na całym świecie. Rowling z nikomu nieznanej matki zmagającej się z trudami codziennego życia stała się prawdziwą gwiazdą literackiego świata. Uhonorowana została wieloma nagrodami, w tym Nagrodą Literacką Hansa Chistiana Andersena, francuską Legią Honorową oraz Orderem Uśmiechu. „Harry Potter i kamień filozoficzny” w 2001 roku doczekał się ekranizacji w reżyserii Chrisa Columbusa. W rolach głównych wystąpili: Daniel Radcliffe (Harry), Rupert Grint (Ron) oraz Emma Watson (Hermiona). Pierwszy raz czytałam serię o Harrym będąc nastolatką. Nie posiadałam wówczas własnych książek, a jedynie egzemplarze biblioteczne, na które musiałam czekać w naprawdę długiej kolejce oczekujących. Jednak historia o młodym czarodzieju tak bardzo mnie w tamtym okresie pochłonęła, że gotowa byłam czekać na możliwość przeczytania kolejnych części tak długo, jak to było konieczne. Dziś, po nastu latach, mając na karku 30+, męża i dziecko, postanowiłam powrócić do błogich lat młodości i raz jeszcze sięgnąć po przygody Harry’ego. Ciekawa byłam, czy teraz, kiedy jestem dorosłą osobą, której gusta czytelnicze przez te wszystkie lata mocno ewoluowały, raz jeszcze zachwycę się Potterem. I wiecie co? Po raz kolejny przepadłam podczas lektury książki. Świat magii, pełen młodocianych czarodziejek i czarodziejów, uczących się pod czujnym okiem swych nauczycieli z Hogwartu, na czele którego stoi nie kto inny, jak Albus Dumbledore, wciągnął mnie do tego stopnia, że zapomniałam o otaczających mnie świecie. Znów przechadzałam się po szkolnych błoniach, zachwycałam zapachami potraw serwowanych w Wielkiej Sali, skradałam się nocami pod peleryną niewidką, odwiedzałam gajowego Hagrida w jego chatynce na skraju Zakazanego lasu, zaglądałam do zwierciadła Ain Eingarp, brałam udział w meczach quidditcha i umykałam przed czujnym okiem Severusa Snape’a, nauczyciela eliksirów, oraz woźnego Filcha i jego kotki Pani Norris. Miałam wrażenie, jakbym wsiadła do wehikułu czasu i cofnęła się te wszystkie lata, do dnia, w którym czytałam tę powieść po raz pierwszy. Odkrywałam ją na nowo i cieszyłam się jak dziecko każdą chwilą spędzoną na lekturze. Wiele osób jest zdania, że ta powieść (jak i kolejne tomy serii) nigdy nie powinna była trafić do rąk dzieci, gdyż afirmuje zło. Podobno propagowana jest tu wiara w okultyzm. Ja się pytam – w którym miejscu? Ja tu widzę: walkę dobra ze złem; ukazanie ludzkiej natury – nie tylko tego, co w nas dobre, ale też naszych słabości, które wyraźnie są potępiane przez autorkę powieści; mowę o potędze przyjaźni, lojalności, chęci niesienia wzajemnej pomocy, odwadze, męstwie, zaletach uczenia się i sile prawdziwej miłości. Moim zdaniem książka ta posiada naprawdę wiele wartości dydaktycznych i choćby z tego względu powinna być lekturą polecaną każdemu dziecku, bez wyjątku. Sama jestem mamą i tylko czekam, kiedy moja córka osiągnie odpowiedni wiek, bym mogła podsunąć jej tę książkę pod nos, aby poznała historię chłopca, który przeżył. „Harry Potter i kamień filozoficzny” to niewątpliwie jedna z tych książek, po którą warto sięgnąć, a przynajmniej powinni uczynić to ci, którzy lubią powieści fantastyczne. Z całą pewnością nie jest to jedynie książka dla dzieci, gdyż na jej kartach każdy czytelnik, niezależnie od wieku, znajdzie coś dla siebie. Jej lekturę polecam osobom pragnącym przeżyć niesamowitą i niezapomnianą przygodę. Ta książka to gwarancja dobrej zabawy i przyjemnie spędzonego czasu. Moja ocena: 6/6 Tytuł oryginalny: Harry Potter and the Philosopher’s Stone Tłumaczenie: Andrzej Polkowski Wydawnictwo: Media Rodzina Rok wydania: 2012 Seria: Harry Potter, tom 1 Oprawa: miękka Liczba stron: 326 ISBN: 978-83-7278-684-5 Wyzwanie: „Czytam Fantastykę III”
Został stworzony dla Harry'ego Pottera i Kamienia Filozoficznego w 2000 roku i od tego czasu został wykorzystany jako znaczący zestaw do sześciu kolejnych filmów. Stroje uczniów z każdego domu Hogwartu i dwa ogromne stoły przygotowane na kolację znajdują się we wspaniałej Wielkiej Sali.
Harry PotterJoanne Rowling Powieść wymyślona w opóźnionym pociągu stała się bestsellerową książką, nikomu nieznana angielka stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych pisarek, młody osierocony czarodziej został idolem wielu osób, zarówno tych pełnoletnich jak i nie. Jaki jest fenomen Harrego Pottera? Joanne Rowling to nazwisko autorki, z którą każdy z nas potrafi skojarzyć imię i nazwisko jej głównego książkowego bohatera. Seria o Harrym Potterze znana na całym świecie, pobudziła do czytania miliony osób, (bo nie tylko dzieci), aby zagłębić się w świat niesamowitej magii, którą autorka zebrała i poskładała w serię najlepszych siedmiu książek. Napisałam „nie tylko dzieci”, ponieważ mój własny przykład jak również przypadek mojej dawnej nauczycielki ze szkoły, to tylko początek fanów Harrego Pottera. Rowling przyznała się, że pomysł na tę, bez dwóch zdań, wspaniałą książkę powstał podczas jej podróży do Manchesteru Pomysł przyszedł nagle, a w raz z nim bohaterowie i wszystkie możliwe szczegóły. Rowling jak tylko przyjechała do domu zaczęła pisać. Zarówno życie jej głównego bohatera Harrego jak i jej własne nie było usłane różami. W tym samym roku, w którym pomysł do napisania książki powstał, zmarła matka autorki, zaś dwa lata przed ukończeniem rękopisu, rozwiodła się. To jednak nie odwiodło jej od pisania. Jak sama wspominała w wielu wywiadach był czas, kiedy miała mało pieniędzy, swoją kochaną córkę i maszynę do pisania. Co stworzyła dzięki temu? Opowieść zaczyna się jak wiele podobnych historii, młody chłopiec niechciany i pomiatany, mieszkający gdzieś w Anglii u swoich krewnych, dorasta nie mając pojęcia, kim byli jego rodzice i jak to się stało, że został sierotą. U swojego wujostwa Harry przechodzi piekło. Ciotka Petunia, siostra zmarłej matki Harrego, jej mąż Vernon oraz ich puszysty i rozpieszczony synek Dudley, traktują czwartego lokatora domu jak niechcianego szkodnika. Pokojem Harrego jest komórka pod schodami, jedynymi ubraniami są za duże i znoszone rzeczy po Dudleyu, a życiowym celem unikanie mocnych ciosów rozwydrzonego kuzyna. Wszystko się zmienia, gdy w skrytce pocztowej niespodziewanie pojawia się list zaadresowany do „Pana Harrego Pottera”. Jednakże droga do otrzymania tajemniczego listu też nie jest łatwa. W końcu jednak Harremu udaje się zdobyć list i tym samym jego życie się zmienia. Dowiaduje się, że jest młodym czarodziejem… Po opuszczeniu wujostwa, Harry idzie do Hogwartu, szkoły magii, aby tam uczyć się czarować. Jeszcze w pociągu poznaje Rona, rudowłosego chudzielca, który zarówno jak i niezwykle inteligentna Hermiona. Główny bohater zostaje zapoznany również z chłopcem o imieniu Draco Malfoy. Pierwsza część Harry Potter i Kamień Filozoficzny opowiada o przygodach Harrego podczas pierwszego roku w zamku Hogwart. Ukryte jest w nim coś, na czym zależy złym mocom, którym Harry musi stawić się czoło. W kręgu podejrzanych są nawet nauczyciele… Fenomen Rowling być może polega na jest wspaniałym przejrzystym stylu pisarskim, być może na połączeniu baśni, które znamy jak na przykład te o Babie Jadze latającej na miotle, jak również wspaniałej przygodowej fabule, albo też na czymś, co trudno jest opisać słowami, a wciąga tak niesamowicie, że po kolejnym rozdziale musimy przeczytać następny. Dla mnie było to wszystko na raz. Dzieciństwo, które wyziera z książki, potrafi poruszyć nawet najtwardsze serce. Dzięki tym kartkom przypomniałam sobie swoje dziecięce lata i z radością obserwowałam przygody Harrego. Młodszych odbiorców, do ksiązki powinien zachęcić przystępny i łatwy język, jakim jest napisana. Nieidealne, ale za to barwne postacie głównych bohaterów, czy też fantastyczne wydarzenia do których wciąga nas Rowling. Starsi natomiast odkurzą sobie wspomnienia o swoim dzieciństwie. Informacje o książce Tytuł Harry Potter i Kamień Filozoficzny Tytuł oryginału Harry Potter and the Philosopher’s Stone Autor Joanne Kathleen Rowling ISBN 9788372780119 Wydawca Media Rodzina Rok wydania 2000
Pragnie odzyskać władzę nad magicznym światem i zemścić się na małym czarodzieju, do tego potrzebuje jednak skrywanego w Hogwarcie Kamienia Filozoficznego, który udaje mu się podstępem wykraść. W finale pierwszej części przygód Harry'ego Pottera zostaje pokonany i ponownie musi udać się na wygnanie.
zapytał(a) o 22:26 Napisz w co najmniej 10 zdaniach streszczenie Harrego Pottera " kamień filozoficzny " ' pomóżcie ; ) To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź odpowiedział(a) o 22:30: Harry Potter, sierota, podrzutek spędza dzieciństwo u państwa Dursleyów. Gdy chłopiec usiłował spytać się gdzie są jego rodzice, wujostwo stawało się nieznośne. Jego charakterystyczną cechą była blizna w kształcie błyskawicy. Przed 11 urodzinami Harry'ego młodzieniec dostaje list od nieznajomego. Wujostwo zabiera robi mu niespodziankę - zabiera go do domku, z powodu incydentu - do domu przyleciało znikąd pojedynczo kilka listów. Gdy Harry obchodził jedenaste urodziny dokładnie o północy , ktoś łomotał do drzwi. Po chwili drzwi automatycznie otworzyły się. Stał w nich wielki i olbrzymi człowiek, mający ponad trzy metry wzrostu. Przybysz oznajmia Potterowi iż Neologizmy z Harrego Pottera jest czarodziejem, przez co wujostwo zareagowało agresywnie. Bliznowaty dowiedział się także że jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym i że on sam we własnej osobie jest czarodziejem i że jest właśnie przyjęty do szkoły magii i czarodziejstwa, Hogwart. Przybysz o imieniu Hagrid zabiera Harry'ego do Londynu aby kupić wszystkie niezbędne rzeczy do placówki Hogwart. 1 września wuj Vernon razem z rodziną odwozi Harry'ego na peron 9 i 3/4. Harry nie znał tego peronu. Na peronie zauważył ludzi mugoli , którzy bacznie mu się przypatrowali. Znalazł pociąg po jednej dziewczynce która powiedziała : "Roi się tu od mugoli". Młoda dama , Ginny Weasley zaprowadziła go pod sam peron 9 i 3/4. Okazało się iż trzeba przejść przez mur dzielący peron 9 i 10. Harry po wielkim stresie, udał się w kierunku barierki dzielącą peron 9 i 10 i znalazł się na peronie gdzie stał czerwony pociąg. W pociągu poznaje Rona Weasleya i Hermionę Granger, z którą jest przydzielony do Gryffindoru. Dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore oznajmia iż wstęp na trzecie piętro jest zakazany. W ciągu jednego tygodnia, Potter zdołał zauważyć osobę którą nie polubi nigdy - była to osoba o imieniu Severus Snape. Trójka przyjaciół udaje się na trzecie piętro. Okazuje się iż są trzy psy które pilnują Kamienia Filozoficznego. Harry razem z przyjaciółmi szukają informacji o Nicolasie Flamelu, wynalazcy Kamienia Filozoficznego, od Hagrida, który niechcąco się wygadał. Gdy zbliżała się pierwsza lekcja latania Quidditcha, Harry pokazał na co go stać i stał się członkiem drużyny Gryfonów. Niestety, Harry traci panowanie nad miotłą ale dzięki Hermionie udaje się mu przywrócić równowagę na miotle. Podejrzanym utraty panowania miotły staje się Severus Snape, który miał kontakt wzrokowy z Harrym Potterem. Kilka dni później Harry odnajduje zwierciadło Ain Eingarp, które pokazuje najgłębsze pragnienie serca. Albus Dumbledore który obserwował punkt zwierciadła, prosi bohatera o to, żeby zwierciadła już nigdy nie szukał. Istnieje duże podejrzenie że Kamień Filozoficzny ma zamiar zostać wykradziony. Harry'emu się to nie podoba, bo wie że jeżeli plan się uda, Lord Voldemort jego śmiertelny wróg zostanie przywrócony do pełnej sprawności. Postanawia włamać się na trzecie piętro. Okazuje się, że tym kto chce , a może chciał zabić Pottera jest profesor Quirell, który dzielił ciało razem z Lordem Voldemortem. Potter postanawia go zniszczyć. Harry dotykając Quirella swoimi rękami rani go, i jednocześnie zabija. Tydzień temu chłopak z blizną budzi się w skrzydle szpitalnym i dowiaduje się iż Kamień Filozoficzny został zniszczony. Zbliża się czerwiec, Gryffindor prowadzi przewagą 10 punktów nad Slytherinem. Harry musi wrócić na kolejne wakacje do swoich krewnych. Odpowiedzi Natalia 7 najj . za 24 godz ; * Uważasz, że ktoś się myli? lub
. jece00832v.pages.dev/994jece00832v.pages.dev/739jece00832v.pages.dev/426jece00832v.pages.dev/667jece00832v.pages.dev/411jece00832v.pages.dev/579jece00832v.pages.dev/232jece00832v.pages.dev/624jece00832v.pages.dev/724jece00832v.pages.dev/295jece00832v.pages.dev/622jece00832v.pages.dev/815jece00832v.pages.dev/559jece00832v.pages.dev/920jece00832v.pages.dev/829
streszczenie harrego pottera i kamienia filozoficznego